Pomysł na darmowe ściągnięcie roju pszczół
Jak wiemy, pszczoły wykazują zdolność do podziału i rojenia w miesiącach kwiecień-czerwiec.
Kolejno „wypuszczane” rójki (pierwak, drużak, trzeciak itd.) wylatują z ula w poszukiwaniu nowego lokum. Pszczoły zawiązują kłąb na pobliskim drzewie lub budynku gospodarczym. Wtedy zaś wysyłają zwiadowczynie, aby te szukały nowego miejsca do osiedlenia się. Można wykorzystać ten moment i „sprowokować” rój do osiedlenia się właśnie w specjalnie przyszykowanym ulu. Niektórzy pszczelarze krytykują takie pomysły, określając je mitami, jednak jest wiele przypadków, w których właśnie pszczoły same przyleciały do wolno-stojącego ula. Osobiście razem z moim wujem testowaliśmy te przypadki, które zakończyły się olbrzymim powodzeniem. Wystarczy, aby w pobliżu była jeszcze jedna pasieka (istnieje szansa, że ktoś nie dopilnuje pszczół i wyroją się).
Na początku, krótkie wprowadzenie.
Jednogłośnie stwierdziliśmy na naszym forum, że pszczoły wykazują większe zainteresowanie wokół uli bardzo starych, spróchniałych, zaniedbanych, w których znajdują się resztki plastrów, wosku, kitu i miodu. Pszczoły nie wiadomo dlaczego, wybierają sypiące się ule, wewnątrz których jest istny bałagan. Niektórzy twierdzą, że to właśnie resztki miodu, kitu i zapach znajomych wydzielin (wosku) wabią pszczoły zwiadowczynie. Takie pszczoły czując znajome im substancje i resztki feromonów po poprzednich rodzinach automatycznie wybierają właśnie te miejsca. Wracają do kłębu lub ula (w którym jest rodzina tuż przed wyrojeniem) zapamiętując współrzędne nowego lokum. Następnie zaczynają intensywnie tańczyć, informując kolejne robotnice o położeniu przyszłego domu.
To jest pierwszy przypadek, ale przecież nie otworzymy starego ula, gdzie panuje istny bałągan, gdzie są poprzewracane dziurawe ramki z resztkami plastrów. Nawet jeśli przyleciałby rój to mielibyśmy olbrzymi problem z uporządkowaniem tej rodziny. Należałoby przenieść rodzinę do nowego i higienicznego ula.
Przykładów jest bardzo wiele do potwierdzenia tego faktu.
Sam kiedyś przez nieuwagę spowodowałem przylot innej rodziny do takiego ula. Nie dopilnowałem spróchniałego ula. Trzymałem w nim jakieś ramki (nieułożone), stare plastry, podkarmiaczki, elementy uli, wkładki. Ul nie był wypalony, były w nim zapleśniałe plastry, resztki węzy, jakieś dziurawe szmaty, kocyki. Wylot tego ula był zapchany filcem. Będąc w pasiece na przeglądzie w czerwcu zauważyłem jak kręcą się przy tym ulu obce pszczoły, wchodziły od tylnej ściany, była tam spróchniała deska i dziura. Zignorowałem to.
Dwa tygodnie później zajeżdżam na pasieczysko i co widzę? Olbrzymi ruch pszczół przy tym ulu, a co najgorsze, zauważyłem jak chmury pszczół znoszą pyłek. Wtedy już wiedziałem co się stało.
Podniosłem tylko daszek i się załamałem. Olbrzymie dzikie plastry, niektóre zaczerwione, mnóstwo agresywnych pszczół, wszystko upaprane w miodzie. Ul zamknąłem i wyszedłem z pasieki. Po godzinie dojechał mój wujek, rozpaliliśmy dym, ubraliśmy się, przenieśliśmy zapasowy, nowy, pusty ul na miejsce starego, w którym była rójka. Zaczęliśmy przekładać pszczoły do nowego ula, wycinaliśmy plastry, przenosiliśmy je do nowego ula, wtapialiśmy w ramki, zabawy było na 4,5 godziny. Ostatecznie chyba akcja udała się, pszczoły jakoś doszły do siebie w nowym ulu i samodzielnie poszły do zimowli.
Trzeba dopilnować stare ule, w których wiemy, że panuje chaos. Należy wyloty zamknąć, zabić deską bądź odnowić je. Tak samo z drzewami i dziuplami, jak nie chcemy mieć w nich roju pszczół to lepiej je zatkać styropianem i zabić płótnem.
Wracając do tematu.
Sprawdzaliśmy z wujem przylot rójek do specjalnie wyszykowanych uli.
Podstawialiśmy puste i zdezynfekowane ule z kompletem uporządkowanych ramek (plastry <niektóre z pokarmem>, ramki z węzą, jedna ramka pracy).
Wyloty otwieraliśmy na całą szerokość, niektóre posmarowaliśmy specjalnie miodem zmieszanym z syropem cukrowym. Ku naszemu zdziwieniu w przeciągu 4 tygodni 6 na 8 uli zostało zasiedlonych. Pszczoły same przyleciały do przyszykowanych uli. W ten sposób można zdobyć pierwsze pszczoły, niekoniecznie wydając pieniądze na zakup rodzin pszczelich od jakiegoś pszczelarza.
Ryzykowaliśmy trochę, twierdząc, że prędzej nabawimy się gniazda szerszeni albo mrowiska, jednak udało się. Jeśli właściciel rójki nie zgłosi się chyba w ciągu 48 godzin, rój staje się naszą własnością.
Jak piszą nasi fachowcy na forum, świeże rójki są bardzo silne i w dynamicznym tempie odbudowują swoje gniazdo. My mieliśmy szczęście bo prawdopodobnie przyleciały do nas pierwaki, czyli roje najsilniejsze z czerwiącymi starymi matkami i połową ogólnej rodziny (50% pszczół lotnych - najwartościowsze pszczoły). Jednak gdyby komuś przyleciała rójka i długo nie byłoby czerwiu może to oznaczać, że jest to drużak. Należy poczekać, ponieważ matka jest młoda, nieunasieniona. Musi pójść na lot godowy, po czym zacznie czerwić. Może to potrwać nawet 2 tygodnie.
Stosowanie i wykładanie w ulach specjalnie zakupionych feromonów matek pszczelich nie zdaje egzaminu, środki te, są mało skuteczne, szkoda pieniędzy na te fiolki.
Warto spróbować wystawić taki ul na eksperyment, jeśli w pobliżu jest pasieka to istnieje olbrzymia szansa, że przyleci do nas obca rójka.
Kolejno „wypuszczane” rójki (pierwak, drużak, trzeciak itd.) wylatują z ula w poszukiwaniu nowego lokum. Pszczoły zawiązują kłąb na pobliskim drzewie lub budynku gospodarczym. Wtedy zaś wysyłają zwiadowczynie, aby te szukały nowego miejsca do osiedlenia się. Można wykorzystać ten moment i „sprowokować” rój do osiedlenia się właśnie w specjalnie przyszykowanym ulu. Niektórzy pszczelarze krytykują takie pomysły, określając je mitami, jednak jest wiele przypadków, w których właśnie pszczoły same przyleciały do wolno-stojącego ula. Osobiście razem z moim wujem testowaliśmy te przypadki, które zakończyły się olbrzymim powodzeniem. Wystarczy, aby w pobliżu była jeszcze jedna pasieka (istnieje szansa, że ktoś nie dopilnuje pszczół i wyroją się).
Na początku, krótkie wprowadzenie.
Jednogłośnie stwierdziliśmy na naszym forum, że pszczoły wykazują większe zainteresowanie wokół uli bardzo starych, spróchniałych, zaniedbanych, w których znajdują się resztki plastrów, wosku, kitu i miodu. Pszczoły nie wiadomo dlaczego, wybierają sypiące się ule, wewnątrz których jest istny bałagan. Niektórzy twierdzą, że to właśnie resztki miodu, kitu i zapach znajomych wydzielin (wosku) wabią pszczoły zwiadowczynie. Takie pszczoły czując znajome im substancje i resztki feromonów po poprzednich rodzinach automatycznie wybierają właśnie te miejsca. Wracają do kłębu lub ula (w którym jest rodzina tuż przed wyrojeniem) zapamiętując współrzędne nowego lokum. Następnie zaczynają intensywnie tańczyć, informując kolejne robotnice o położeniu przyszłego domu.
To jest pierwszy przypadek, ale przecież nie otworzymy starego ula, gdzie panuje istny bałągan, gdzie są poprzewracane dziurawe ramki z resztkami plastrów. Nawet jeśli przyleciałby rój to mielibyśmy olbrzymi problem z uporządkowaniem tej rodziny. Należałoby przenieść rodzinę do nowego i higienicznego ula.
Przykładów jest bardzo wiele do potwierdzenia tego faktu.
Sam kiedyś przez nieuwagę spowodowałem przylot innej rodziny do takiego ula. Nie dopilnowałem spróchniałego ula. Trzymałem w nim jakieś ramki (nieułożone), stare plastry, podkarmiaczki, elementy uli, wkładki. Ul nie był wypalony, były w nim zapleśniałe plastry, resztki węzy, jakieś dziurawe szmaty, kocyki. Wylot tego ula był zapchany filcem. Będąc w pasiece na przeglądzie w czerwcu zauważyłem jak kręcą się przy tym ulu obce pszczoły, wchodziły od tylnej ściany, była tam spróchniała deska i dziura. Zignorowałem to.
Dwa tygodnie później zajeżdżam na pasieczysko i co widzę? Olbrzymi ruch pszczół przy tym ulu, a co najgorsze, zauważyłem jak chmury pszczół znoszą pyłek. Wtedy już wiedziałem co się stało.
Podniosłem tylko daszek i się załamałem. Olbrzymie dzikie plastry, niektóre zaczerwione, mnóstwo agresywnych pszczół, wszystko upaprane w miodzie. Ul zamknąłem i wyszedłem z pasieki. Po godzinie dojechał mój wujek, rozpaliliśmy dym, ubraliśmy się, przenieśliśmy zapasowy, nowy, pusty ul na miejsce starego, w którym była rójka. Zaczęliśmy przekładać pszczoły do nowego ula, wycinaliśmy plastry, przenosiliśmy je do nowego ula, wtapialiśmy w ramki, zabawy było na 4,5 godziny. Ostatecznie chyba akcja udała się, pszczoły jakoś doszły do siebie w nowym ulu i samodzielnie poszły do zimowli.
Trzeba dopilnować stare ule, w których wiemy, że panuje chaos. Należy wyloty zamknąć, zabić deską bądź odnowić je. Tak samo z drzewami i dziuplami, jak nie chcemy mieć w nich roju pszczół to lepiej je zatkać styropianem i zabić płótnem.
Wracając do tematu.
Sprawdzaliśmy z wujem przylot rójek do specjalnie wyszykowanych uli.
Podstawialiśmy puste i zdezynfekowane ule z kompletem uporządkowanych ramek (plastry <niektóre z pokarmem>, ramki z węzą, jedna ramka pracy).
Wyloty otwieraliśmy na całą szerokość, niektóre posmarowaliśmy specjalnie miodem zmieszanym z syropem cukrowym. Ku naszemu zdziwieniu w przeciągu 4 tygodni 6 na 8 uli zostało zasiedlonych. Pszczoły same przyleciały do przyszykowanych uli. W ten sposób można zdobyć pierwsze pszczoły, niekoniecznie wydając pieniądze na zakup rodzin pszczelich od jakiegoś pszczelarza.
Ryzykowaliśmy trochę, twierdząc, że prędzej nabawimy się gniazda szerszeni albo mrowiska, jednak udało się. Jeśli właściciel rójki nie zgłosi się chyba w ciągu 48 godzin, rój staje się naszą własnością.
Jak piszą nasi fachowcy na forum, świeże rójki są bardzo silne i w dynamicznym tempie odbudowują swoje gniazdo. My mieliśmy szczęście bo prawdopodobnie przyleciały do nas pierwaki, czyli roje najsilniejsze z czerwiącymi starymi matkami i połową ogólnej rodziny (50% pszczół lotnych - najwartościowsze pszczoły). Jednak gdyby komuś przyleciała rójka i długo nie byłoby czerwiu może to oznaczać, że jest to drużak. Należy poczekać, ponieważ matka jest młoda, nieunasieniona. Musi pójść na lot godowy, po czym zacznie czerwić. Może to potrwać nawet 2 tygodnie.
Stosowanie i wykładanie w ulach specjalnie zakupionych feromonów matek pszczelich nie zdaje egzaminu, środki te, są mało skuteczne, szkoda pieniędzy na te fiolki.
Warto spróbować wystawić taki ul na eksperyment, jeśli w pobliżu jest pasieka to istnieje olbrzymia szansa, że przyleci do nas obca rójka.